Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą filmik. Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 maja 2018

Urodzinki!

Powinnam gorączkowo powtarzać materiał (matura!) ale zrobię coś absolutnie przeciwnego.

Dzień dobry dzień dobry, pragnę z niejakim opóźnieniem zameldować, iż 2 maja mieliśmy 7. adopcinki! 
W pewnym przybliżeniu można więc stwierdzić, że Pimpuszonek skończył 10 lat <3
Tu powinny znaleźć się moje zachwyty i rozczulenia, że kiedy, że jak, że ja nie wierzę ale to wszystko wiecie :D

fot. KPJ Miziołek

W ramach prezentu, Pimpek dostał swoją pierwszą sesję zdjęciową na murach Warszawy. Pstrykał mój przyjaciel, który z psimi modelami nie miewa do czynienia, doświadczenie było więc niezwykłe dla całej naszej trójki. Efekty przerosły moje najśmielsze oczekiwania, mój pies nigdy nie był tak piękny!

fot. KPJ Miziołek

No i pozazdrościłam, postanowiłam że też się nauczę. Problemem jest brak aparatu, ale wszystko się da załatwić! Do profesjonalisty mi daleko, ale nie od razu Kraków zbudowano, będzie coraz lepiej! Żeby dodać sobie animuszu, zrobiłam sobie nawet znak wodny, a co!



Poza tym, pojechaliśmy na Dog Games. Trafił się akurat transport a zaprzyjaźnione borderzątko miało tam swój debiut w SpeedWay'u...
Zaliczyliśmy honorowy start, chociaż oczywiście nieogarnięta ja nie wiedziała ile razy biegamy, skutkiem czego nie mamy nagrania z najlepszej próby. 
Pimpek zachowywał się wzorowo, miał piękne klatkowanie. Szkoda, że nie mogliśmy wziąć udziału w jakiś frisbowych konkurencjach, no ale cóż, żyjemy z tym co mamy.


Filmiku urodzinowego nie ma i raczej sama się go nawet nie spodziewam - ten na 9 urodzinki mam zmontowany zaledwie do połowy!

fot. KPJ Miziołek

środa, 25 kwietnia 2018

Parę słów o nieobecności

Zniknęłam na niemal cały rok szkolny. Co jakiś czas coś pojawiało się na naszym fanpage'u, ale na blogu - cisza. Przestałam też udzielać się na Waszych. Były tego dwa powody.


Matura
Okropna, paskudna paskuda, która wiele razy zabroniła mi wyjść na trening kosztem siedzenia nad książkami. Maraton egzaminów zaczyna się za tydzień, wiele się już nie zmieni, witaj psi internecie :P



Emerytura
Wiedziałam, że dziewięciolatek to starszy pan a nie młodzieniaszek w pełni sił. Wiedziałam, że następny sezon nie będzie należał do nas. Jesienią chodziliśmy na treningi obi, ale były to treningi liczone dużo bardziej na moje zdobywanie doświadczenia niż na psie przygotowanie do zawodów. Zwlanialiśmy. Aż wydarzyło się coś, co zupełnie nas zatrzymało.
Jak pisałam na facebooku, 3 października Pimpek miał zabieg usunięcia dwóch guzów, z klatki piersiowej i biodra (?). Były to niegroźne tłuszczaki, operacja się udała. Niestety, prawdopodobnie pojawi się ich więcej, to wredne bydlęcia.
Po zabiegu, Pimpek się zmienił. Sam zdał sobie chyba sprawę ze swojego wieku i że nie wszystko już może. Szybciej się męczy, nawet na spacerach, w czasie odpoczynku, często się kładzie zamiast latać jak głupi po okolicy. Skończyły się długie, szaleńcze pościgi i nawet mieszkający sąsiedzko (bardzo sąsiedzko) szczeniak bordera nie jest w stanie tego zmienić. Coraz częściej Pimpek podchodzi do mnie, pokazując wyraźnie "mamo, zabierz go, chcę spokoju".

Taka jest naturalna kolej rzeczy, dzieciństwo, młodość, dorosłość, starość. Moim zadaniem jest zapewnienie Pimpkowi możliwości przeżycia tej starości godnie i szczęśliwie. W spokoju, na kanapie a nie na torze, na długim, powolnym spacerku a nie na treningu frisbee. A gdy doskwiera nuda, na przypominaniu odstawionych na bocznicę fragmentów obedience...




niedziela, 30 lipca 2017

Brawo dziecko!

Pimpek miał skończyć karierę w agi na pierwszych i ostatnich zawodach. Zaklinałam się, że to koniec, że jest za stary. 
A potem przeczytałam wywiad z Oili Huotari, Mistrzynią Świata Obedience 2016 (KLIK). Co ma piernik do wiatraka? Pozornie nic. 
Ale trybiki w moim mózgu zaczęły pracę, maszyna myśląca ruszyła i wypluła wniosek.

MUSZĘ ZROBIĆ COŚ

Muszę, bo zwariuję! Muszę i już, koniec kropka. To, co robię teraz z psem jest niewystarczające, nie dość wow dla mnie samej, potrzebuję odmiany!
I tego samego dnia umówiłam się na agility do Tomka Jakubowskiego.
"Lena, zgłupiałaś?" - zapytała moja znajoma. Może tak, ale każdy ma w sobie trochę szaleństwa. Moje właśnie wystrzeliło. Wybuchło jak supernowa.

Tydzień później jechałam na Mokotów. Ze sobą miałam psa, plecak i zorganizowaną naprędce koleżankę (pozdrawiam serdecznie E!).
Na miejsce dotarłyśmy przed czasem, ale spacer zapoznawczy zaskutkował kilkoma minutami spóźnienia. Gdy rozejrzałam się po okolicy, poczułam się jak w niebie. Gdzie nie spojrzeć, wszędzie ćwiczący coś ludzie z psami. Największe wrażenie zrobił na mnie trening flyball. 

Nie zaczynam regularnych treningów agility i nie zapisuję się (na razie :P) na żaden kurs. Znam swojego psa i mimo pełnych podziwu okrzyków Tomka "dziewięciolatek!" zdaję sobie sprawę, że nie jest już młodzikiem. Pojechałam na ten trening głównie dla siebie. Każda godzina na torze, każda minuta, zbliża mnie do perfekcji. Do tego, czego osiągnąć się nie da, ale do czego trzeba dążyć. Dlatego byłam wyluzowana. Pimpek nie jest szczylem wziętym pod agi, nie boję się, że coś nieodwracalnie zepsuję. To nie jest jego droga. Dlatego bez obaw poprosiłam, żebyśmy najpierw zrobili tunel miękki. Mój geniusz załapał bardzo szybko.
Pimpuś tunele kocha z resztą wielką miłością, dlatego i tunel prosty nie nastręczał większych trudności, mieliśmy tylko jedną odmowę.
Prawdziwym wyzwaniem okazało się dołożenie trzeciej przeszkody w linii prostej. Po pokonaniu drugiej, pies zupełnie się rozpraszał. Trzecią mógł jeszcze przeskoczyć z rozpędu, ale potem był już nie do zawrócenia. 

To z czego się bardzo cieszę, to że udało nam się mimo wszystko osiągnąć wysoki poziom skupienia. Chyba po raz pierwszy Pimpek patrzył na mnie, gdy ja słuchałam tomkowych instrukcji. Radosny czekał na dalsze ćwiczenia. Jak to woła Tomek - BRAWO DZIECKO!

Mam nadzieję, że niedługo uda nam się znowu wybrać na takie zajęcia. Dały mi niesamowitego kopa i zaowocowały dwiema stronami notatek w psim zeszycie :p


A moje serduszko puchnie z dumy, bo usłyszałam, że Pimpek ma bardzo dobrą sylwetkę <3

wtorek, 17 stycznia 2017

Ucz się z Pimpkiem - Trzymanie Noża

"Ucz się z Pimpkiem" to nowa seria, w której będę pokazywać zarówno gotowe już sztuczki, jak i proces ich uczenia wraz z komentarzem. 
Dzięki temu mam nadzieję zachęcić Was do nagrywania i analizowania swoich treningów z psem.



Pimpek jest psem, dla którego używanie pyska nie jest czymś oczywistym. Gdy nie wie co zrobić ze wskazanym przedmiotem wybiera łapy. Dlatego bardzo dużo pracy poświęcam w nauczenie go trzymania.


Czemu akurat nóż? Jest przedmiotem nietypowym, zrobionym z metalu, ale zupełnie inaczej wyważonym niż na przykład metalowy koziołek. Ten, którego używam w nagraniu, ma rękojeść oplecioną paracordem (sznurkiem) co miało ułatwić psu domyślenie się, że łapanie za ostrze nie jest dobrym pomysłem. 

Nagranie nie zawiera początku nauki, gdy używałam klikera by zaprzyjaźnić psa z nowym przedmiotem. Klikałam mu zainteresowanie nożem, a zwłaszcza jego "bezpieczną częścią". Tu, inaczej niż zazwyczaj przy klikaniu, używałam korekty gdy pies próbował łapać za klingę. Chodziło o bezpieczeństwo. 

Korekta to u mnie słowo OJOJ. Pimpek jest jej już nauczony, oznacza ona "nie o to mi chodzi, spróbuj inaczej bo i tak nie dostaniesz nagrody".

W tym pierwszym etapie nie używałam żadnej komendy. Dopiero na filmiku zaczęłam mówić TRZYMAJ, by rozszerzyć wachlarz przedmiotów, które to słowo obejmuje.
Możecie zauważyć, że często przed podaniem psu przedmiotu mówię jego imię. To mój zwyczaj, dość wątpliwy jeśli chodzi o szkolenie. U nas działa, ale ogólnie - nie polecam.
Palenie komendy. W dużym skrócie, nazywamy tak uczenie psa, że komendy nie musi wykonać, poprzez wypowiadanie jej w sytuacji gdy wiadomym jest, że psiak nas nie posłucha. Zdecydowałam się pokazać Wam ten błąd, bo w czasie sesji nawet go nie zauważyłam. Jasny dowód na to, jak łatwo go popełnić.

DAJ/PUŚĆ
Dźwięk metalu upadającego na posadzkę może być nieprzyjemny. Tu zauważyłam, że Pimpek ma z nim problem, dlatego po powiedzeniu komendy PUŚĆ podałam mu rękę by wykonał DAJ. Wybrałam mniejsze zło, naginając trochę komendę. Inaczej robił to sam, jak w kolejnej próbie, gdy się położył by upuścić przedmiot z mniejszej wysokości.

Najciekawsze jest ostatnia próba, był to koniec sesji. Nie kazałam mu już puszczać a podać mi broń, by uczynić ćwiczenie jak najbardziej komfortowym i zapewnić mu sukces.

niedziela, 19 czerwca 2016

Frizgility - podejście pierwsze

Działo się to już niemal dwa tygodnie temu. Wtorkowym popołudniem siedziałam nad książkami (koniec roku...) gdy otrzymałam wiadomość od Beaty:

"Wychodzimy, bierz frisbee"

Miotana pomiędzy potrzebą wytchnienia a poczuciem obowiązku, z wyrzutami sumienia zebrałam się i wyszłam. Kiedy zobaczyłam, jak Beata wychodzi, obładowana wszelkimi fantami wiedziałam, że nie jest dobrze...

Pomijając niedogodności związane z niestabilnością całego sprzętu (tunel z Biedronki i naprędce skonstruowane hopki), nie było źle. Nie wiem co odbiło Pimpkowi jeśli chodzi o aport (u Riko to normalne), pewnie był zbyt podniecony. Ogólnie, to są jakieś nadzieje.



Potem, poćwiczyłyśmy rzuty (to się zawsze przyda) i Beata wróciła do domu. Ja jeszcze trochę się przeszłam i porzucałam Pimpkowi. Jestem z niego niesamowicie dumna, bo usiłował nawet wyskakiwać po dysk! Wprawdzie ani razu mu się nie udało, ale idziemy w dobrym kierunku.

Do nauki wróciłam nabuzowana pozytywną energią, zaprawdę powiadam Wam - tego mi było trzeba!


wtorek, 3 maja 2016

5 lat razem, czyli mówcie mi MYCROFT

W poniedziałek, 2 maja, minęło pięć lat od adopcji Pimposzka, więc mój węgielek obchodził swoje umowne ósme urodziny! Kiedy okazało się, że tego samego dnia wypada spotkanie warszawskich Sherlockian (a oglądam Sherlocka BBC od dwóch lat), byłam w kropce. Nie mogę zostawić jubilata samego na pół dnia! Na szczęście, towarzyszki-fandomerki okazały się bardzo tolerancyjne, i pozwoliły mi zabrać psa (DZIĘKUJĘ!) Jestem (wbrew pozorom) bardzo nieśmiała, a obecność czterołapnego przyjaciela pozwala przełamać lody. Warto wspomnieć, że Pimpek został przechrzczony, dla fandomu imię jego brzmi MYCROFT. 

Zachowanie jak zawsze nienaganne


Bawiłam się wspaniale, owszem, uciekłam przed czasem, ale to już było za dużo dla mnie. No i, nareszcie coś wygrałam (dziękuję z tego miejsca Faustynie, to wyłącznie Twoja zasługa!). 


Wychodząc z parku, próbowałam namówić szacownego jubilata na kąpiel w fontannie, ale (delikatnie mówiąc) nie wykazywał entuzjazmu...

Pańcia, co ty?

Pogoda była jednak tak piękna, było tak cieplutko, że nie potrafiłam po prostu zniknąć w tunelu metra i tak oto, drogę od placu Krasińskich aż do metra Marymont przebyliśmy spacerkiem, po drodze wstępując do Starbucksa- z psem, polecam! W połowie trasy, ze względu na temperaturę, przekonałam Pimposzka do wypicia odrobiny mangowego smoothie. Ten zastrzyk energii pozwolił węgielkowi dotrzeć do celu.





Na prezent musi Pimpek jeszcze troszkę poczekać (aż zdobędę fundusze), na razie dostał worek ciastek i ten oto filmik. Planowałam go od stycznia, miejmy nadzieję, że jakoś to wygląda ;)

Znalazły się w nim, oprócz klipów nagranych teraz, nagrania archiwalne- wiecie, że kufa Pimpusia nie była kiedyś siwa? Ja się zdziwiłam...


środa, 23 marca 2016

Jaki Pan, takie... marzenie

A jak uczy nas najnowszy numer "Dog & Sport" marzenia warto realizować. Jedno z nich niedawno się spełniło.

W dniach 5-6 marca uczestniczyliśmy z Pimpkiem w warsztatach "Jaki Pan taki kram - jaki Pan taki pies" organizowany przez Kasie Bargiełowską (możecie kojarzyć ją z TVP - to ona była behawiorystką w programie "Przygarnij mnie") z Akademii 4 Łapy. Do siedziby akademii mam dziesięć minut spacerkiem, szkoda było nie skorzystać, zwłaszcza że zajęcia były darmowe. Musiałam tylko napisać wierszyk, zlituję się nad Wami i go NIE przytoczę...

W sobotę przyszliśmy bez psów, odbyła się prelekcja na temat psich potrzeb. Zrobiłam pełno notatek, ale jeszcze nie miałam czasu ich uporządkować... W części warsztatowej podobieraliśmy się w pary i robiliśmy zapewne znane Wam ćwiczenie- jedna osoba jest psem, druga próbującym coś przekazać przewodnikiem. Tym razem było bez klikera, ale ciastka były prawdziwe. Potem robiliśmy własnoręcznie zabawki, przyszedł też przedstawiciel firmy Nativia [radzę wybrać czeską wersję językową, polska jest pusta] próbujący zachęcić nas do zakupu karmy.

Za wszystkie zdjęcia z warsztatów dziękuję Ludmile Sierakowskiej

Kasia pokazująca nam jak się bawić


Drugiego dnia zajęcia odbywały się na placu treningowym. No, tu to błyszczeliśmy! Z naszą już perfekcyjnie zrobioną pozycją przy nodze (chwaliłam się? no, to teraz to robię!) nie mieliśmy najmniejszego problemu z utrzymaniem kontakty wzrokowego. Parę minut z chodzenia na luźnej smyczy i rozeszliśmy się po terenie. Przez większość czasu mogliśmy robić co chcemy, ja skupiłam się na przeszkodzie, Pimpek zaś kiedy tylko mógł wbiegał w tunel.

Pimpek wyskakuje z obrazka


W tym zdjęciu się zakochałam




I ćwiczymy żabę


Ogólnie, bardziej podobał mi się pierwszy dzień warsztatów, drugi nie był dla nas niczym nowym, nie dowiedzieliśmy się niczego, czego nie wiedzielibyśmy wcześniej. 



Następnego dnia, w poniedziałek przyjechała PB. I, nareszcie, po trzech miesiącach- pozbyliśmy się długiej linki! Teraz leży grzecznie i czeka na kolejne zajęcia z tropienia. Zamiast niej, na spacery zabieram butelkę z wodą- używam jej zamiast dysków fishera. Przynajmniej nie ma ryzyka zranienia psa metalową krawędzią, nawet przy trafieniu w oko.

W kolejną niedzielę pojechałam z Pimpkiem na nasze pierwsze zajęcia z OBI! Ćwiczyliśmy wysyłanie i prędkość kwadratu, nakręcenie na koziołek oraz zaczęliśmy CHODZENIE przy nodze. Nie byłam zadowolona z Pimposzka, był kompletnie wyłączony, ciągle musiałam go skupiać. 



Nadszedł pierwszy dzień wiosny, trzeba było go uczcić a jak zrobić to inaczej niż przez długi spacer nad Wisłę? To nasze (moje i Pimpka) ulubione miejsce, ale nie chodzimy tam za często- żal mi go tak ciągle odwoływać od wody, a on tak strasznie chce tam wskoczyć.





Na święta wyjeżdżamy na wieś, poćwiczymy w rozproszeniach i (mam nadzieję!) pojeździmy na rowerze.

środa, 23 grudnia 2015

Wesołych Świąt!

Wigilia, Święta, czas przemówić ludzkim głosem! Pimpek zapragnął pokazać Wam jak wiele pracy mają psy w Boże Narodzenie.


Z okazji Świąt Narodzenia Pańskiego, życzymy Wam wszystkiego co najlepsze. Niech stoły pełne będą słodkości a choinki prezentów. Niech te wyjątkowe Święta upłyną Wam spokojnie, w miłej, rodzinnej atmosferze. 

życzą

-Lena i Pimpek-




Każdy komentarz to motywacja do dalszej pracy