Pokazywanie postów oznaczonych etykietą postanowienia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą postanowienia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 lipca 2017

Projekt Odrodzenie - postępy

Minęły dwa miesiące z kawałkiem odkąd przystąpiliśmy do Projektu. Wypadałoby dać znać jak tam nam idzie ;)

dla przypomnienia

Udaje nam się ładnie realizować:
Punkty 1 i 6 - zrealizowane razem - przedwczoraj pojechaliśmy do miasta, wycieczka tramwajem w okolice centrum handlowego wyewoluowała i stała się podróżą pociągiem do podmiejskiej miejscowości i powrotem 20km na rowerze.
Niestraszny nam gwar miejski ni prace budowlane

Udało nam się odwiedzić Bobby Burger.
To prowadzi nas do punktu 8 i 18 - ok, z tym bieganiem żebym ja biegała to tak marnie, ale kombinujemy z zamiennikami. Ja ćwiczę rolki i rower, żeby dać radę na wspólnym treningu. Pimpek zaś biega za piłka i przy rowerze. Dziś wyjeżdżamy na kilka dni na wieś, więc jakieś wycieczki rowerowe luzem na pewno uda się zorganizować.


Luzem, czyli punkt 16. Znowu zaczęłam pracować nad chodzeniem na spacery bez zapinania na smycz. Ćwiczymy porozumienie (i jest coraz lepiej!), co przekłada się na punkty 3 i 13..Jeśli chodzi o dłuższe spacery i nad wodę - pierwsze dwa tygodnie wakacji poświęciłam na regenerację swoich sił (czyli się leniłam) i nie chciało mi się rano wstawać. Muszę się jednak ogarnąć i zacząć rano chodzić nad Wisłę - dzięki temu uda nam się zrealizować punkty 5 i 15.
Tak wygląda z góry Królowa Polskich Rzek

Ćwiczymy główne obi i rzeczy przydatne na zawody (myślimy o punkcie 7). Punkt 10 idzie nam całkiem nieźle, muszę jeszcze przełamać swoje opory przed próbowaniem większej liczby kroków.
Punkt 14, czyli sztuczki. Mam parę rzeczy rozgrzebanych, fajnie byłoby je dokończyć, ale w sumie średnio jakieś większe pomysły. Jeśli wiecie czego mogłabym Pimpka nauczyć to piszcie w komentarzach ;)

Handmade, oszczędzanie, plan treningu i regularne dodawanie postów leży i się nie rusza. to co muszę wykonać sama jest najtrudniejsze! :P


środa, 21 czerwca 2017

Pimpek, APORT!

...wraz z okrzykiem w niebo leci wyrzucona piłka, pies zrywa się w chmurze pyłu i z niesamowitą prędkością pokonuje kolejne metry. Zatrzymuje się w miejscu, zęby zaciskając na upragnionym przedmiocie. Zawraca i biegnie prosto do przewodnika. Upuszcza zabawkę u jego stóp a jego oczy mówią "jeszcze, jeszcze, jeszcze...".

Zmuliłam. Zmuliłam strasznie. Wydawało mi się, że skoro Pimpek umie przynieść piłeczkę pięć razy i mniej więcej oddać, to jest okej. Nie trzeba nad tym pracować. O jak wielki mój błąd!
Teraz widzę, że umiejętność zabawy w aportowanie jest jedną z najważniejszych rzeczy w wychowaniu psa. Zwłaszcza psa, którego właściciel ma jakieś większe ambicje.
Często widzę psiaki, które spędzają cały spacer ganiając po łące za piłką. Mają obłęd w oczach. Nie są skupione na właścicielu, bogiem dla nich jest zabawka. Nie jest środkiem, jest celem. Pan zadowolony, nie ma problemu, pies się wybiega tanim kosztem. Domu nie zdemoluje jak sobie polata.
Aportowanie to wspaniałe ćwiczenie. I nie mówię tu o zapewnieniu psu ruchu. Bardzo dobrze wpływa na relację pies-właściciel. Odpowiednio przeprowadzane poprawia skupienie i uczy karności. Właśnie, odpowiednio przeprowadzone

Bardzo często myśli się o aporcie jako o czymś, co trzeba po prostu przerobić. Ja uważam, że pies powinien to też pokochać i przede wszystkim zrozumieć. Jest kluczem w wielu sportach. I nie chodzi tu wyłącznie o pracę na zabawki. To na przykład mój pies umie. Nakręca się jak powinien, nie ma problemu z przejściem miedzy zabawką a ciastkiem. Ale kiedy chodzi o zwykłe rzucanie i gonienie, traci zainteresowanie bardzo szybko. A to, cóż, fatalnie wpływa na mój autorytet ;)
Dlatego też mamy taki problem z dyskami. Ćwiczenia blisko mnie, różne take'i, overy, co tam jeszcze, działa pięknie. Dalsze rzuty powodują spadek skupienia w tempie, z jakim wędzony kurczak zostaje pożarty, gdy przypadkiem spadnie na podłogę w czasie przygotowywania obiadu.
Na niechęć Pimpka do aportu wpłynęło też dostanie parę razy w skórę od Riko, kiedy ten bardzo mocno bronił zasobów. Jeśli inne psy próbują złapać tę samą piłeczkę, Pimpuś nawet nie spróbuje jej podebrać. Jest szybki, więc dobiegnie do niej pierwszy, ale minie, zostawiając innym całą chwałę.

Czas wakacji zamierzam poświęcić właśnie na ćwiczenie różnych rodzajów aportu. Fajnie byłoby w końcu zrobić też aport formalny, ale do tego potrzebuję fajnego zwykłego.

Jak na razie bawię się z Pimpkiem, co jakiś czas wykonując krótkie rzuty i uciekając (zachęcam do gonienia). Wplatam w to sztuczki, za które mogę nagrodzić go zabawką, dosłownie 5 sekund samodzielnego mamlania i znowu razem. Traktuję to jak pracę. Nie ma rozpraszania, nie pozwalam na inne zajęcia. To jest ćwiczenie. Jeśli zaczyna olewać zabawkę, stanowcza korekta przywraca go do porządku. I widzę, że to działa. Kolejny aspekt naszego życia, w którym pojawiają się jasne zasady. Pimpuszonek chętnie porusza się po wyznaczonym przeze mnie obszarze. Po raz kolejny sprawdza się teza, że psy nie lubią zbytniej swobody. 


A zatem zasady, zasady, praca, czas. I będzie dobrze.


wtorek, 25 kwietnia 2017

Projekt ODRODZENIE

Na blogu Astora (KLIK) pojawił się nowy projekt do którego zdecydowaliśmy się przystąpić - ja świadomie, a Pimpek po prostu na wszystko się zgadza ;)

Zasady:

1. Nie musisz wykonywać wszystkich punktów z listy jeśli problemy zdrowotne (psa bądź Twoje) nie pozwalają wam na to. medium;"
2. Możesz wyrzucić z listy dwa zadania ale zastąp je innymi, wybranymi przez siebie. *
3. Na wykonanie wszystkich zadań masz cały rok!
4. Możesz liczyć na nasze wsparcie i pomoc!
5. W każdej chwili możesz się poddać i zrezygnować z projektu
6. W każdej chwili możesz przyłączyć się do projektu!


W naszej wersji, zadania wyglądają tak:




Życzcie wytrwałości...

wtorek, 13 września 2016

Powroty, Latające Psy i małe Internet Treasures

Dziś post długi, bo...

Pimpek w tymczasowej obroży, którą nosił po powrocie z Giganta

Wróciłam z wakacji. Nie było to łatwe, bo od razu zostałam przysypana nauką. Pies nie ucierpiał, ale blog owszem. Toteż wracam. Tu, do psiej blogosfery, pisać i przede wszystkim czytać. Zdecydowanie, nie jestem na bieżąco w Waszych historiach ;)

Na szczęście nieco się przeziębiłam (ach ta klimatyzacja w tramwajach!) i mam czas zajrzeć na bloggera.
Jedna z niewielu rzeczy, które zarejestrowałam to konkurs z okazji premiery Sekretnego Życia Zwierzaków Domowych, w którym bierze udział Ginka (a właściwie jej właścicielka). Na pewno je znacie, dla porządku jednak oto link do ich bloga KLIK. Filmik, który zrobiły jest świetny i jestem pewna, że wygraną mają w kieszeni! Możecie zobaczyć go tu: KLIK
To tyle w temacie Internet Treasures. Teraz o naszych planach.

Nowy rok szkolny dał mi sporą motywację do pracy z psem. Widzę już, że jest nieźle rozpieszczony (wakacje u dziadków... ech...) i musimy solidnie wziąć się do roboty. Obecnie na tapecie znajduje się komunikacja bez smyczy. Trochę opadło nam przywoływanie, zastanawiam się czy nie wrócić na parę dni do Długiej Linki. No i problemem jest odległość od psa w momencie wydawania komendy - im jestem dalej, tym polecenie ma niższy priorytet. Chcę wydłużyć odległość, na którą komendy są ochoczo i radośnie wykonywane.


Jeśli chodzi o szczegółowe ćwiczenia, to robimy zmiany pozycji i utrzymywanie pozycji przy nodze w ruchu. Poza tym, zamierzam ogarnąć wreszcie sztuczki z facebookowego wyzwania. Mamy duże zaległości.


Tak obecnie wygląda Pimpka figura. Jest nieźle, aczkolwiek
mógłby mieć lepsze mięśnie. Dlatego...

Chcemy też z Beatą porządnie zacząć biegać. Najczęściej jednak kończy się na jednym treningu a potem wypada COŚ. Tym razem, COŚ objawiło się nam w postaci zapalenia spojówek u Riko i katary u Pimpka. Tak, mojemu psu cieknie z nosa. Farsa. Dostaje syropek (w życiu nie sądziłam, że uczenie psa lizania wskazanego przedmiotu na komendę będzie tak przydatne!) i tabletki na odporność. Jak się wykurują, ruszamy.


Na razie ćwiczymy rzuty dyskiem. Robimy to co najmniej dwa razy w tygodniu i widać jakieś postępy. Nie możemy ćwiczyć przecież z psami umiejąc rzucić tylko krótkiego backhanda!



Z innej beczki: byłyśmy z Beatą na Latających Psach. Niestety, udało się tylko w sobotę, ale tradycji stało się za dość. Widziałyśmy wspomniane wyżej Natalię i Gi, Joannę Korbal z Lorie i Lackim, (leżące grzecznie w klatkach) Sorina i Baloo (Sorina chyba nie trzeba nikomu przedstawiać zaś Baloo należy do właścicielki bloga Heart Chakra KLIK), Corso oraz oczywiście wiele innych znanych i nieznanych psiaków. Muszę się pochwalić, otóż udało mi się namówić Pimpka do pływania. Słowo wyjaśnienia - czarny wodę kocha, ale zawsze tylko w niej brodzi. Tym razem, w pogoni za zabawką kilka razy dotarł tam, gdzie pod łapkami nie miał już gruntu! Niestety, nie udało mi się zrobić odpowiedniego zdjęcia...

Wykontrastowałam to zdjęcie, no bo zobaczcie na tę minę!

Cały dzień upłynął nam bardzo miło, na Polu Mokotowskim spędziliśmy osiem godzin. Do domu wróciłyśmy podpierając się nosem. Wystarczyła nam jednak chwila odpoczynku i już poszłyśmy "ochrzcić" świeżo kupione dyski :D Oczywiście, bez psów.

Jedyne czego żałuję, to że znów nie udało mi się dorwać tego cudownego kocyka z logo Dog Chow...

W oczekiwaniu na spacer
Adopciaków

Byłabym zapomniała! Postanowiłam nauczyć się grać na gitarze. Jak na razie niemal codziennie wyjmuję ją z szafy i przerabiam kolejne lekcje (korzystam z aplikacji Yousician). Piszę to tu, bo boję się rychłej utraty motywacji. Mam nadzieję, że z Wami się uda ;)

No co Ty, matka, ty i gitara?

czwartek, 31 grudnia 2015

2016

Nowy rok. Tak naprawdę, to przecież nic się nie zmienia. Jedna cyfra, wielkie aj waj. Jak zmienia się cyfra w miesiącu nie urządzamy żadnych imprez (no, chyba, że liczy się oblewanie wypłaty). Ale Nowy Rok jest potrzebny nam. To dobry moment, żeby się zmienić. Jak to wychodzi? Postanawiamy różne rzeczy, bo jakoś tak wypada. Realizacja? Na pewno każdy zna kogoś kto co roku postanawia rzucić palenie. Rok to długo. Przed nami 366 dni harówki. O postanowieniach zapomnimy po miesiącu, nie oszukujmy się, i to jest niezły wynik. 
Dlatego, lepiej podjąć postanowienie, które będzie o sobie regularnie przypominać, nawet jeśli mają być to tylko powiadomienia na facebooku.
Bierzemy udział w wydarzeniu "w 2016 roku nauczę psa 50 sztuczek" KLIK.
Na pewno część z nich będziemy znać, ale nie sądzę, żeby były to stracone miesiące. Zawsze może być lepiej, perfekcyjniej.
Serdecznie zapraszamy Was do przyłączenia się do wyzwania. To świetna inicjatywa i świetna zabawa.
A jak już o wyzwaniach mowa, to zapraszamy Was również do wzięcia udziału w wydarzeniu 1000 km spacerów z psem w 2016
Wystarczy mieć Endomondo i dołączyć do rywalizacji KLIK. Zobaczymy jak wam pójdzie!

Na Nowy Rok 2016 życzymy Wam zdrowia, zdrowia i zdrowia (bo bez tego to ani rusz!). 
Radości i zapały do pracy z Waszymi czworonogami.
Pełnych portfeli i przecen w sklepach zoologicznych.
Świetnych seminariów i fantastycznych wyjazdów.
I przede wszystkim spokojnego Sylwestra...
-Lena i Pimpek-


wtorek, 1 września 2015

Wakacje? Po wakacjach

Pierwszy dzień września, czas więc na jakieś podsumowanie.

Te dwa miesiące upłynęły nam pracowicie, zdążyliśmy nauczyć się chodzenia przy nodze i nawet jeszcze to zepsuć (oklaski).
Postanowienia na Nowy Rok Szkolny?
Nie będę obiecywać, że będę częściej pisać. Jeśli chodzi o zaglądanie na Wasze blogi, to mogę zobowiązać się do pisania komentarzy, a nie jak dotąd odchodzić bez śladu.
Cchcę wreszcie pójść z Pimpkiem do behawiorysty. Tak, miało być w maju, ale najpierw łapka, potem wyjazd, potrącenie przez samochód, zapalenie jelit, drugi wyjazd i tak zeszło...

A koniec wakacji świętowałyśmy jeszcze w czwartek. Razem z Beatą byliśmy nad Wisłą. Niby bardzo blisko, ale jakoś nie jest ona zazwyczaj celem naszych spacerów. Tym razem zaryzykowałyśmy, i jak zwykle idziemy na północ, tak wtedy skierowałyśmy nasze kroki na południe. I był to strzał w dziesiątkę! Przez cały spacer, spotkaliśmy tylko troje ludzi. Psiaki pływały, aportowały z wody i brudziły się na potęgę.Po raz pierwszy wyciągałam z Pimpka rzepy. To, że nie przyniósł z wycieczki ani jednego kleszcza, traktuję w kategoriach cudu. Pech tylko, że nie wzięłyśmy aparatu i macie zdjęcia robione telefonem... 












Kto jedzie na DCDC? My będziemy w sobotę ^.^
Każdy komentarz to motywacja do dalszej pracy