Na ul.Mysią wybraliśmy się wraz z Beatą i Riko. Mieszkamy w Warszawie, zatem mogłyśmy bez problemu wyskoczyć na kilka godzin na miasto. Pewnym rozczarowaniem okazała się dla nas wielkość pomieszczenia, w którym odbywały się targi. Za to bardzo ciekawe były prelekcje, na nasze szczęście transmitowane na Facebooku.
Ponieważ wszystkie stoiska obeszłyśmy w pół godziny (a to tylko dlatego, że czekałam na wykonanie graweru na adresówce a Riko miał sesję zdjęciową w kapoku za 600zł), wybrałyśmy się jeszcze do Maxi Zoo. Tam zastanawiałam się nad łańcuszkiem półzaciskowym. Myślę o takim do ćwiczeń obi, może wtedy Pimpek wyglądał by poważniej i nie byłby zaczepiany przez dzieciarnię...