sobota, 9 maja 2015

Usterek ciąg dalszy

Pimpek zdecydowanie dba, żebymsię przypadkiem nie nudziła. W środę, obudził mnie o czwartej nad ranem. Nie chciał wyjść na spacer, za to trząsł głową i drapał się. Podeszłam do niego... I zamarłam. Jego głowa i szyja były całe spuchnięte.
Gdzie ten piękny kształt kufy?
Oczywiście poszłam do weterynarza. Dostał leki przeciwobrzękowe i zalecenie, żeby pojawić się następnego dnia. I tak musiałam z nim iść na zmianę opatrunku. Po lekach opuchlizna zeszła a ja nie mam pojęcia co ją wywołało. Podejrzewam, że coś go ugryzło, bo alergia jest mało prawdopodobna.
Jeśli o łapę chodzi, to dziś znowu idziemy do weta. Jest szansa, że już mu zdejmą bandaż. Mam nadzieję.
A co u nas poza tym? Tak właściwie nic. Dalej po troszeczku, po troszeczku posuwamy się do przodu z tym co wcześniej - z trzymaniem i przynoszeniem. Dziś Beata poćwiczyła z nim chodzenie przy nodze na kontakcie i wychodziło świetnie.

niedziela, 3 maja 2015

Przepraszamy za usterki

Na początku chciałabym przeprosić za ten ostatni brak postów. Nie mam chwilowo w domu internetu.
We wtorek poszłam z Pimpkiem do weterynarza, zaszczepić go na wściekliznę. Był niewiarygodnie wprost grzeczny. Prawie się nie bał, smaczki jadł nawet stojąc na stole (!). Pracowałam z nim nad tym ostatnio i na reszcie było widać efekty. No i niestety, wygląda na to, że będziemy zaczynać od początku. Dlaczego? Cóż, w drodze powrotnej skaleczył się w łapę. Było już za późno, żeby wracać, więc poszliśmy następnego ranka. Psiak paskudnie rozciął sobie całą opuszkę, dlatego musiał mieć założone stapery. Piszczał i wyrywał się potwornie. Zresztą, trudno mu się dziwić.
Co dwa dni chodzimy na zmianę opatrunku. Dziś był chirurg, którego nazwiska litościwie nie wymienię. Wyjął mu zszywki, założył nowy bandaż i powiedział, że we wtorek będzie można zdjąć.
Opatrunek nie przetrwał nawet spacerku do domu.
Wróciłam zła do gabinetu (chirurg nie umie bandaża założyć?!?). Okazało się, że pan doktor wyszedł na pół godzinki i nie długo wróci. Młoda wetka która została w tym czasie na lecznicy próbowała mu założyć nowe stapery (bo oczywiście Pimpek ranę znowu całą rozwalił). Ale mój psiak wiedział co się święci. Na widok zszywacza zaczął się szarpać i wyrywać. Wierzgnął dziko i zszywka zamiast na ranie znalazła się obok. Weterynarz wydłubała ją i poprosiła, o zaczekanie na powrót doktora. Czekałam więc i czekałam, kolejka rosła. W końcu chirurg wrócił. Założył stapery (trzymałyśmy Pimpka obie - i ja, i wetka; boleśnie dostałam metalowym kagańcem w twarz) i nowy, tym razem porządny bandaż.
Największy problem mam z wymyśleniem nie wymagających użycia łap rzeczy, które mogę z Pimpkiem ćwiczyć. Akurat (o ironio) w planach na majówkę miałam "pies kuleje". To raczej zaczeka. W końcu mnie olśniło. "Trzymaj"!
Pimpek nie lubi używać pyska. Wprawdzie uwielbia szarpanie, ale trzymanie w pysku przedmiotów, zbieranie rzeczy na spacerach? To zdecydowanie nie jego ulubione zajęcia. Wczoraj postanowiłam to zmienić. I co? Mój pies potrafi teraz utrzymać w pysku przez jakieś 5 sek nie tylko atrakcyjną piłkę, ale nawet zwykły, nudny ołówek! Co więcej, zaczął przynosić mi kapcie! Niebawem zabierzemy się za "wyrzuć".

Każdy komentarz to motywacja do dalszej pracy